Ochy i achy bo znowu Chorwacja -Brač - Urlop 2024-cz.7

Wybierając w tym roku jako jedną z miejscówek naszego urlopu chorwacką wyspę Brač, nie byłam pewna, czy spełni ona nasze oczekiwania. Byliśmy już dłużej na Korčuli, Havrze i Ugljanie, a na kilku pomniejszych wyspach na jednodniowych wycieczkach (w tym również na Brač) - i jakoś miałam przekonanie, że na tej wyspie z ciekawych rzeczy jest tylko Vidova Góra i Złoty Róg, atrakcje które już widzieliśmy podczas wspomnianej wycieczki. My jednak jesteśmy zwierzętami podróżnymi i zaleganie przez cały dzień na plaży z lodówką piwa zdecydowanie nie jest naszą bajką, bo gdyby było, to w zupełności by nam wystarczyło polskie Mielno. No tak, nad naszym morzem nie mamy gwarancji pogody, ale czy to jest ważne przy kontenerze piwa? ;) Obserwując to, co się dzieje w Mielnie w sezonie, jestem pewna, że niekoniecznie ;) Pogoda jest ważna, ale jak już się wybierze Mielno, trzeba mieć na uwadze, że pierwszym co będziecie robić będzie sprawdzanie prognozy pogody. A potem będziecie pić 😎... a potem to już Wam będzie wszystko jedno ;)

Pomimo pewności pogody, na Brač jechałam z pewną dozą obaw. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie! Brač okazała się rewelacyjną miejscówką!

Ale po kolei. Ze Słowenii dokulaliśmy się do Splitu w bardzo przyzwoitej porze. Za magicznym tunelem Sveti Rok 

taaaaak, mnie też zawsze jara ten widok 😁

nastąpiła tradycyjna wymiana obuwia.

Podjechaliśmy do portu nieco z godzinnym wyprzedzeniem a wtedy okazało się, że boarding na poprzedni prom jeszcze się nie zakończył. 

Wcześniejszym promem nie chcieliśmy płynąć, bo i tak gdzieś byśmy musieli czekać na udostępnienie apartamentu, więc na tę chwilę tym "gdzieś" woleliśmy mianować Split. Co prawda, w tym mieście byliśmy już wielokrotnie, ale nieodmiennie nas ono zachwyca.

Przycupnęliśmy więc sobie z boku i czekaliśmy na zakończenie boardingu aby ustawić się w kolejce do kolejnego promu, bo na tej trasie zakup biletu nie jest równoznaczny z rezerwacją miejsca. Pamiętacie co pisałam o promach w Chorwacji? Z satysfakcją odnotowaliśmy, że udało się nam zająć trzecie miejsce w kolejce. No to mamy pewność, że wjedziemy na prom o zaplanowanej godzinie. Tak pomyśleliśmy i poszliśmy na spacer. Gdy wróciliśmy prom już stał...tyle, że wjeżdżały do niego auta z jakiegoś innego zakątka portu. Na początku pomyśleliśmy, że to jakiś inny prom zaparkował w miejscu gdzie dopłynie ten nasz. Po jakimś czasie, gdy według rozkładu boarding naszego promu powinien już dawno się rozpocząć, zaczęliśmy myśleć, że może stanęliśmy w złej kolejce a nasz prom jest ładowany w innym miejscu. Ale nie! No to o co chodzi? Dopiero po jakimś czasie okazało się, że na prom do Supetaru (to port na wyspie Brač) ładowane są najpierw auta, które się nie zmieściły na poprzedni kurs. Nasza niby prominencka trzecia lokata w kolejce okazała się ostatnim podrywem w zakresie boardingu, bo oprócz naszego auta z tej kolejki na prom wjechały jeszcze tylko ze trzy samochody! A Chorwaci, mistrzowie w upychaniu pojazdów na prom, na prawdę bardzo się starali. Tak bardzo, że gdy już udało nam mi się z dziećmi wyjść z auta i upolować miejsce na górnym pokładzie, zaczynamy rozglądać się za mężem. Wiecie, jak tylko się zorientowaliśmy, że na prom wjeżdżamy w zasadzie jako ostatni, niemal wyskakiwaliśmy z auta w biegu aby załapać się na jakieś miejsce siedzące. Gdy to już nam się udało, okazało się, że męża z nami nie ma (zgubiliśmy męża! a przecież on wcale mały nie jest!). Ja rozumiem, prom duży to facet nas może szukać dłuższą chwilę. Ale ile można szukać rodziny? No, chyba, że się nie chce znaleźć 😎 Z drugiej strony mąż raczej świadomy, że żona jest potrzebna do robienia obiadów i nie tylko, więc się powinien ogarnąć. Ale jednak nie... Dobra, dzwonię. I co się okazuje? Mąż nie jest w stanie wyjść z auta! Obsługa promu z upychaniem samochodów postarała się trochę za bardzo. Chyba mu trzeba zapodać jakąś dietę to na przyszłość będzie łatwiej ;) Wolę przy okazji nie myśleć co by było gdyby prom miał na morzu awarię albo zaczął tonąć. A biorąc pod uwagę stan chorwackich promów, wcale nie jest to jakaś niestworzona fantazja. No ok, fantazją może być to co się robi z mężem wieczorową porą, a nie to czy mąż się potrafił wydostać z tonącego promu. Tzn. nie chcę absolutnie krytykować tego jak różne mogą mieć ludzie fantazje. Jedni hodują znaczki, inni zbierają rybki. Hmmm...czy w chorwackich morzach są rekiny?!

Na szczęście dopłynęliśmy do Supetaru cali i zdrowi (choć nieco spoceni, bo miejsc w klimatyzowanej strefie promu już nie było). W wybornych humorach dojechaliśmy do zarezerwowanej miejscówki, która ku naszemu zachwytowi mieściła się w gaju oliwnym. W GAJU OLIWNYM!!!!!!!! Czujecie ten klimat?


O mojej przygodzie z oliwą pisałam już wcześniej, więc jeśli czytaliście tą historię, zapewne domyślicie się, dlaczego tak się podniecam zbiorowiskiem tych nieco skarłowaciałych drzewek. Dla mnie one są po prostu piękne, a gdy słyszę "Chorwacja", oczami wyobraźni widzę obłędnie czyste, szmaragdowe morze, słyszę dźwięk cykad siedzących na piniach lub drzewach oliwnych. Dla mnie tak wygląda raj.

W tym roku obok naszej miejscówki rosły drzewa figowe. I to jest coś co teraz wspominam z rozrzewnieniem. Wyobraźcie sobie taki obrazek. Ponieważ jestem rannym ptaszkiem, najczęściej wstaję pierwsza. Tak się też dzieje na urlopie (tak, mam świadomość, że nie jest to normalne 😎). Wstaję więc, wychodzę na zewnątrz i jeszcze na śpiocha podążam w kierunku najbliższego drzewa figowego. 

Zaczynam mały szaberek (tak na serio to mieliśmy pozwolenie na jedzenie fig). Jem jedną, mmmm, drugą...och, ach mmmm..... trzecią... Grażynka, czy Ty wiesz ile figi mają cukru? Pyta moje sumienie. 

- Och wiem, jeszcze tylko jedna, malutka....och, ach... mmmmm.... 

- Grażyna! Du....a ci od tych fig urośnie. 

- Oj sumienie, nie pękaj, jeszcze tylko jedna, ostatnia....mmmm....ach....och..... 

- GRAŻYNA!!!!! 

- Oj, wiem, ale zjadłam tylko pięć, a ja mam 4 kończyny , to chociaż po jednej na każdą rękę i po dwie na nogę... to jeszcze jedna! Bo mi się będzie niesymetrycznie chodzić. 

- GRAŻYNA! To figi, nie wino! 

- Ojtam ojtam...mmmm....ach....och.....

- GRAŻYNA!!!!!!

- Jeeeeeeeeesuuuuuu!!!! To tylko jeszcze dwie, bo nie mogę dyskryminować rąk. Wszelka dyskryminacja jest niepoprawna politycznie! ....Ach...och....mmmmm

I tak codziennie. A potem przyjeżdżam do domu i wiecie co zrobiło moje sumienie? Ciuchy mi pozmniejszało!!!!!!!!!!!!!!!!!

W Dalmacji trzy największe wyspy to Korčula, Hvar i Brač. Każda z nich jest piękna, każda ma coś, co się z nią kojarzy. Korčula to winnice, Hvar lawenda, a Brač to oliwa, oliwki i kamieniołomy (o nich napiszę w jednym z kolejnych postów).


Ponieważ nasza miejscówka znajdowała się kilka kilometrów za Supetarem, po rozpakowaniu się zjechaliśmy do miasteczka zrobić zakupy, zachwycając się widokami na morze i przeciwległą lądową częścią Dalmacji ze Splitem na czele. 


W ten dzień nie mieliśmy w planie zwiedzania czegokolwiek oprócz Konzuma oczywiście (dla niezorientowanych podaję, że Konzum to sieć chorwackich hipermarketów). Jak każdy szanujący się turysta musieliśmy w pierwszej kolejności nabyć podstawę chorwackiego menu, na czele z pršutem oczywiście :) Czym jest pršut pisałam w TYM poście. Snując się radośnie po sklepie (serio że radośnie, Chorwacja tak nas kręci, że nawet robienie zakupów jest cool 😎- to typowy objaw ciężkiego zespołu nieuleczalnej choroby zwanej miłością) dotarliśmy do kas. Zbieraliście kiedyś po dotarciu do kas szczęki z podłogi? No to my zbieraliśmy! I wcale nie z powodu legendarnych paragonów grozy. Są one taką samą bzdurą jak tysiące turystów ewakuowanych podczas chorwackich pożarów. Wybaczcie sarkazm. Pożary śmieszne nie są, ale to co robią z nich pismaki zwane dziennikarzami, jest tak śmieszne, że aż żałosne. Co więc spowodowało, że mało nie brakowało abyśmy szukali pomocy stomatologicznej? No cóż... kto był w Konzumie w Supetarze ten wie. Myślę oczywiście o tym największym Konzumie, zaraz obok innego hipermarketu o nazwie Tommy. Gdy podchodzicie do kasy, przed Wami jest ogromna szklana ściana - taka od podłogi do sufitu. a za nią widok na morze, na Split... ech....taki widok, że majtki mokre 😉 A ja tak się głupio czułam z tymi mokrymi majtkami, że aż nie zrobiłam zdjęcia tego widoku. No cóż... musicie kiedyś pojechać na Brać 😁

Zaopatrzeni w produkty niezbędne do życia (ojej, no pewnie, że wino też, ale trzeba pamiętać o dzieciach, nie jesteśmy aż taka patologią), wracamy do naszej miejscówki. Zaopatrzeni w napój bogów siadamy na tarasie i obserwujemy nasz pierwszy w tym roku chorwacki zachód słońca, co staje się tradycją podczas tego pobytu. 

Wiem, że Brač może Wam się kojarzyć głównie z plażą Złoty Róg i Vidovą Górą i chyba więcej ludzi szuka miejscówek po tej stronie wyspy. Ale jeśli - tak jak my- chcecie się codziennie napawać zachodami słońca, zatrzymajcie się na wyspie od strony Splitu. A wtedy czekają Was codziennie takie widoki:



Jeszcze kilka zachodów, ale czytajcie dalej. To jeszcze nie koniec posta.









A gdy słońce już zajdzie, zaczyna się spektakl świateł budzącego się nocnego życia Dalmacji.



A my wtedy się cieszymy, że mamy miejscówkę na odludziu, bo wieczorne umpa umpa nie psuje nam upajania się ... widokami (no dobra, nieco winem też, ale tak delikatnie 😎). Repertuar disco polo też nam nie "umila" wieczoru, bo przecież Chorwaci gościnny naród, czasem chcą zrobić przyjemność naszym rodakom i puszczają takie hiciory na przykład na sardynkowcach (sardynkowiec to stateczek wycieczkowy, gdzie ludzi jest więcej niż miejsca i trzeba im polać dużo rakiji, żeby się z tego ścisku ludziska cieszyli). Potem taki stateczek przybija do brzegu a Zenek Martyniuk czy inny Sławomir śpiewa jakie to lato jest ...w Zakopanem! No luuuuuudzie! Gdybym do Zakopca chciała pojechać to bym się nie tarabaniła dobre półtora tysiąca kilometrów na południe Europy. 

Tak więc sobie siedzimy i się delektujemy ciszą. Aby jednak nie było tak błogo, ciszę wieczorną zakłóca donośne i....oooooooooooooooooo. No tak, cieszymy się odludną miejscówką . Osiołki lubią to.... 

Po nocy następuje poranek a o tej porze dnia kolejną tradycją jest wspólne picie kawy w miejscu, gdzie możemy się napawać widokiem morza:


Czy może być coś piękniejszego?

Jeśli chcecie zlokalizować na mapie opisane w poście lokalizacje oraz wszystkie lokalizacje z bloga, zapraszam do mapy interaktywnej, która otworzy się dla Waszej wygody w nowym oknie. Najedź na wybraną pinezkę i kliknij nazwę lokalizacji, która pokaże Ci się pod mapą aby wyświetlić zdjęcia i link do odpowiedniego posta 😀. Kliknij strzałkę po prawej stronie nazwy lokalizacji, aby wyznaczyć do niej trasę. Powiększaj mapę aby zobaczyć więcej pinezekKliknij na napis "Patent na Wypad" (w wersji komórkowej na dole ekranu) aby wejść w legendę, gdzie znajdziesz listę lokalizacji lub będziesz mógł wpisać konkretną lokalizację w lupkę.

Linka do lokalizacji na mapie Google z niniejszego bloga znajdziecie także poniżej - szukajcie pod tekstem słowa "Lokalizacja...."

A jeśli chcecie przeczytać więcej wpisów w moim blogu, z pewnością ułatwi Wam to TA LISTA , zaś zbiór niektórych wcześniejszych map znajdziecie TUTAJ.

A może interesują Was gotowe propozycje tras? Zapraszam TUTAJ.

#patentnawypad #podroz #podroze #blog #travelblog #chorwacja #croatia #visitcroatia #croatiatravel #brac #supetar #zachodslonca #figi #oliwki #wino

Komentarze