
Szwajcaria to dziwny kraj. Niby neutralny, a moim zdaniem za tą neutralność mieszkający tam ludzie płacą ograniczeniem swojej wolności. Czy wiecie, że w Szwajcarii po 21wszej nie można brać prysznica i spuszczać wody w toalecie?! W mieszkaniach nie ma pralek, bo łazienki są tak projektowane, aby nie było w nich miejsca na pralkę. Oczywiście nie można też zrobić przyłącza do pralki. W blokach są pralnie, gdzie jedna pralka przypada na 4-10 rodzin. Każda rodzina ma wyznaczone dni i godziny na zrobienie prania. Np. we wtorek między 8mą a 14tą...Pralki chodzą na monety, gdzie płacąc z góry trzeba zapłacić tyle, aby pralka nie stanęła w środku prania (czyli więcej niż potrzeba, bo kto dokładnie przewidzi ile będzie trwało pranie?). Można też płacić prepaidowymi kartami zasilanymi często raz w tygodniu o określonej godzinie (a jakże!) u blokowego "ciecia". My w wynajmowanym apartamencie zastaliśmy pół rolki papieru toaletowego i instrukcję, że resztę mamy sobie kupić (oczywiście kupić można tylko całą dużą paczkę, a my w Szwajcarii byliśmy tylko 3 dni, a ogólnorodzinnego rozwolnienia jednak nie planowaliśmy). Dodatkowo mieliśmy zostawić jedną rolkę dla następnych gości... 
Ponadto opuszczając apartament mieliśmy pozdejmować pościel i opróżnić zmywarkę. Dla jasności sytuacji: sprzątanie było w cenie apartamentu. Ok, tą pościel jeszcze bym przełknęła, ale kuriozum były worki na śmieci: dostaliśmy tylko jeden mały. Resztę albo trzeba było kupić (konkretne worki w konkretnym sklepie) a najlepiej (!!!) wyrzucać zebrane śmieci do koszy na śmieci w mieście.
No i gniazdka elektryczne...ktoś, kto je projektował musiał mieć dużo czasu i dużo...hmmm...wspomagaczy 😎. Nie wykluczam także gniazdkowego kartelu z geniuszami z Włoch... wszak Włochy to kolebka wszelkiego designu 😎
Wyobraźcie sobie, że budzi Was w nocy komórka, która jak niemowlak domaga się cyca. Człowiek więc wstaje i na odruchu usiłuje wetknąć wtyczkę do gniazdka (och na litość boską, moje siostry matki Polki, nie kojarzcie tego z cycem!). Ok, na odruchu to może zrobić w Polsce, Szwajcarzy niestety mieli ambicję, żeby ze zwykłej czynności zrobić pieprz... łamigłówkę. Nie ma mowy o odruchu, trzeba zapalić światło. Zapalam, metodą dedukcji (na odruchu!!!) staram się ustalić najbardziej efektywny kąt wprowadzenia wtyków do analogicznych otworów.... JEST! Mogę pójść dalej spać. Sięgam ręką w kierunku wyłącznika światła .... PAJĄK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Reszta nocy i 3 następne noce mam z głowy 😡
Ale przestańmy marudzić i narzekać na zwyczaje narodu, który zwykłą noc potrafi zmienić w ekscytującą... ekhm.. przygodę :/.
Mieszkaliśmy na zboczu góry otaczającej Dolinę Rodanu.
Dolina Rodanu jest jednym z najstarszych regionów winiarskich na świecie. Biegnie ona oczywiście wzdłuż rzeki Rodan, na terytorium Francji i Szwajcarii i ma ok 240km długości! 240km to mniej więcej tyle co z Koszalina do Poznania!
Pierwsze winorośle uprawiane w tym regionie zostały prawdopodobnie zasadzone około 600 roku p.n.e. Produkcja wina znacznie się upowszechniła w XIII wieku, kiedy papieże – a wraz z nimi znaczna siła nabywcza – przenieśli się do Awinionu (wiecie, wina mszalne i niemszalne...).
Na dzień dzisiejszy różne wina z regionu Doliny Rodanu są produkowane w ponad 6000 gospodarstwach winiarskich, a cały region produkuje około 4 milionów hektolitrów wina każdego roku!
Dolinę otaczają wysokie góry, więc nawet latem temperatury w nocy potrafią znacznie spaść, co nie jest korzystne dla winogron. Pamiętacie przepiękną kultową scenę z filmu "Spacer w chmurach" gdy aby zapobiec przemarznięciu winorośli pomiędzy rzędami roślin są rozpalane małe ogniska i ludzie specjalnymi skrzydłami rozprowadzają ciepłe powietrze? W Dolinie Rodanu winorośle są otaczane często dużymi kamieniami, które nagrzewają się w dzień i oddają ciepło w nocy.
W Dolinie Rodanu "pod naszą miejscówką" czyli dużo niżej znajdowała się miejscowość Aigle, nad którą górował malowniczy zamek otoczony winnicami.
Pomimo tego, że byliśmy w Szwajcarii ,w Dolinie Rodanu czuliśmy się jak we Francji.
Drzewo życia 😜
Wszędzie winnice i dzięki temu można było kupić bardzo dobre wino w przyzwoitej (Szwajcaria!!!) cenie.
Wszędzie królował język francuski co dla nas było nieco frustrujące, bo w winiarni pani sprzedawczyni nam pokazywała ceny pisząc je na kartce, więc wygląda na to, że nie mówiła po angielsku.
Ale po kolei. Z Leysin, gdzie mieszkaliśmy przez kilka dni, zjechaliśmy do Aigle i tamtejszej winnicy zamkowej klimatyczną kolejką. Widzicie tą zębatkę po środku torów? Dzięki niej kolejka bez problemu pokonuje strome stoki.

Kolejka zjeżdżała z góry ukazując naszym oczom bajeczne krajobrazy. Następnie wjeżdżała do Aigle, gdzie jechała ulicami jak typowy tramwaj. Sama winiarnia wyglądała tak, że był to leciwy dom, przed którym stała mała reklama w postaci potykacza. No, ale skoro jest reklama to jest i sprzedaż. Ale żadnej witryny, żadnego widocznego sklepu... Skoro jednak potykacz stoi koło jakiś drzwi to w nie wchodzimy. Najwyżej wejdziemy do czyjegoś domu 😎Za drzwiami nieduża salka, na środku stół, przy stole... impreza, a jakże! Już chcieliśmy wychodzić, ale patrzymy, są półki z winami. Za chwilę pojawiła się też sprzedawczyni. Jak już wspomniałam, ponieważ wina łączą narody, to pomimo bariery językowej wino kupiliśmy. Za to bez problemu dogadaliśmy się co do imienia kotka tej pani - kotka miała na imię Shakira.
Wino było przepyszne, więc na drugi dzień pojechaliśmy kupić kolejne butelki. Internety twierdziły, że "sklep" jest czynny. Nie był :( Później zrobiliśmy jeszcze jedno podejście, niestety z tym samym skutkiem. Chyba to była niezła impreza...
Samo Aigle nie zrobiło na nas jakiegoś dużego wrażenia, moim zdaniem wart obejrzenia jest jedynie sam zamek otoczony winnicami. Piękna jest też okolica, gdzie winnice spotykamy na każdym kroku. Jeśli jednak chcielibyście nocować - tak jak my w Leysin, to weźcie pod uwagę, że aby gdziekolwiek pojechać, musicie najpierw zjechać z góry, na której Leysin jest położone. Pomimo całkiem niezłych dróg, czeka Was jazda licznymi serpentynami, co zajmuje trochę czasu. Ale fakt, że bajkowy widok na Dolinę Rodanu, jaki mieliśmy z wynajmowanego apartamentu był tego wart.
Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądała nasza trasa na mapie, albo po prostu zlokalizować na mapie opisane w poście lokalizacje zapraszam do mapy. Linka do lokalizacji na mapie Google znajdziecie także poniżej - szukajcie pod tekstem słowa "Lokalizacja...."
A jeśli chcecie przeczytać więcej wpisów w moim blogu, z pewnością ułatwi Wam to TA LISTA , zaś zbiór wszystkich map znajdziecie TUTAJ.
Możecie także przejść do mapy interaktywnej , która otworzy się dla Waszej wygody w nowym oknie. Najedź na wybraną pinezkę i kliknij nazwę lokalizacji, która pokaże Ci się pod mapą aby wyświetlić zdjęcia i link do odpowiedniego posta 😀. Kliknij strzałkę po prawej stronie nazwy lokalizacji, aby wyznaczyć do niej trasę. Powiększaj mapę aby zobaczyć więcej pinezek. Kliknij na napis "Patent na Wypad" (w wersji komórkowej na dole ekranu) aby wejść w legendę, gdzie znajdziesz listę lokalizacji lub będziesz mógł wpisać konkretną lokalizację w lupkę.
A może interesują Was gotowe propozycje tras? Zapraszam TUTAJ.
#patentnawypad #podroz #podroze #blog #travelblog #szwajcaria #switzerland #visitswitzerland #switzerlandtravel #aigle #dolinarodanu #visitaigle #rhonevalley #visitrhonevalley #vino #wine
Komentarze
Prześlij komentarz