Jeśli lans to tylko Lago di Como - Varenna- Włochy-Wakacyjna podróż przez 8 krajów 2023 cz.11
Lago di Como - jezioro Como. Już sama nazwa brzmi romantycznie. Bellagio, Varenna, Como... takich cudownych miasteczek perełek jest tam całe mnóstwo.
Do Lago di Como dojeżdżamy od strony południowej szeregiem tuneli, a jezioro co chwila kusi nas swoim wyglądem pojawiając się i znikając jak zawstydzona kochanka.
Lago di Como jest otoczone wysokimi górami i ma kształt odwróconej litery Y. Na brzegu jeziora miasteczka znajdują się tak blisko siebie, że tworzą naszyjnik koralików otaczających akwen wodny. Klimat Lago di Como jest troszkę inny niż w pozostałych regionach Włoch. Oczywiście latem jest tutaj gorąco, ale mimo wszystko nieco bardziej do wytrzymania. Jednak wysokie góry dają o sobie znać, zwłaszcza w nocy. Gdy przykładowo nie wyobrażam sobie spania bez klimatyzacji w bardziej południowych regionach Włoch, to nad jeziorem Como spokojnie wystarczy otwarte okno. Dlatego nie musicie na siłę szukać noclegów z klimatyzacją.
Zanim jednak dotrzemy do naszej miejscówki, musimy się zatankować. Znajdujemy więc stację benzynową, która oferuje najbardziej atrakcyjne ceny. Podjeżdżamy, a tu zupełny brak obsługi. Ok, damy radę, przecież zatankowanie i zapłacenie kartą nie może być wielką filozofią! Akurat! Gdy już rozszyfrujemy, które z paliw o tajemniczych symbolach jest zwykłą ropą okazuje się, ze dystrybutor jest najwyraźniej zepsuty. Dooobra, przeparkowujemy pod sąsiedni dystrybutor. Ktoś z niego przed chwilą tankował, więc chyba działa. Chyba...bo nie działa :/ Akurat się skończyło paliwo? Ok, trzecie podejście... i znowu jedynie możemy sobie podmuchać w rurę, która radośnie się z nas nabija ukazując puste wnętrze. O co chodzi? Przecież inni jakoś się tankują! Paliwo tylko dla wybranych? A może trzeba do dystrybutora powiedzieć jakieś tajne hasło? "Urwał auć" najwyraźniej nie działa....😳 Na dystrybutorze jest co prawda jakaś instrukcja, ale "mało zrozumiała" jest dużym niedopowiedzeniem, bo z grubsza rzecz biorąc chyba nam każe płacić jeszcze przed zatankowaniem. Ale skąd mamy wiedzieć ile zatankujemy? No i gdzie się wkłada kartę płatniczą? Stoimy przed dystrybutorem z miną człowieka pierwotnego, który zobaczył ufo. Chyba ta mina przekonuje jakiegoś Włocha, bo lituje się nad nami i pokazuje nam, że trzeba podejść z kartą do czegoś w rodzaju terminala na drugim końcu stacji, autoryzować kartę na jedną z wybranych kwot, wskazać numer dystrybutora i dopiero zatankować. No dobra, ale jak mamy autoryzować kartę na 100 EUR jeśli za tyle nie wejdzie nam paliwa? To o to chodziło z tą rzekomo tańszą stacją? Ale raczej nie mamy wyboru, bo główny księgowy w aucie (wiecie, to taka mała lampeczka z wizerunkiem dystrybutora) twierdzi, że i tak już przegięliśmy z szukaniem taniej stacji. Nie mamy wyjścia. Autoryzujemy kartę i tankujemy. Co będzie to będzie. Oczywiście po autoryzacji karty z dystrybutora zaczyna lecieć paliwo jakbyśmy co najmniej powiedzieli "czary mary". Na koniec ku naszej ogólnej radości okazuje się, że dystrybutor grzecznie z naszego konta pobrał tylko tyle, ile paliwa rzeczywiście zatankowaliśmy! Wystarczy nam kasy na pizzę albo inny makaron!
Dojeżdżamy do apartamentu, rozpakowujemy się i mając już zatankowany samochód i żołądki musimy pomyśleć o zatankowaniu komórek. Wyciągamy ładowarki a tu znowu pod górę...
Po zrobieniu doktoratu z elektryki w celu obsługi gniazdek elektrycznych i zatankowaniu komórek możemy w końcu wyruszyć na zwiedzanie słynnego lago. Z daleka wyglądało bajkowo.
Niestety z bliska czystość wody nas rozczarowuje. Byliśmy przekonani, że jak inne górskie jeziora, głównie znane z Austrii, lago będzie nas kusić krystaliczną wodą, a tym czasem woda wygląda tak, że nawet nie mamy ochoty do niej wejść. Wiem, że nam się w d... poprzewracało po szmaragdowym chorwackim Adriatyku, bo przecież stoimy nad Lago di Como. Tutaj swoje wille mają George Clooney, Brad Pitt, Sylvester Stallone oraz Madonna! A my wybrzydzamy! Hmmm... cóż...trzeba się pogodzić z faktem, że Polakowi nie dogodzisz.
Przyklejona do jeziora, z wąskimi uliczkami i oszałamiającą zielenią robi na nas ogromne wrażenie.
Ale najpierw mamy w planach ogrody w Villa Monastero.
Do ogrodów najlepiej przyjechać z samego rana, gdy jest w nich mało ludzi.
Jeśli chodzi o parkowanie, to niemal po drugiej stronie ulicy, na przeciwko wejścia do ogrodów, znajduje się wielopoziomowy parking (niestety w sezonie szybko się zapełnia), na którym warto zostawić samochód, zwiedzić ogrody, a potem podejść do portu, kupić bilety na stateczki i zwiedzać miasteczka nad Como podróżując pomiędzy nimi komunikacją wodną.



-wm-3682267.8000000007_watermarked.jpg)



























Od dawna się tam wybieramy, ale jak nie pandemia to inne wyjazdy krzyżują nam plany. :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wkrótce dacie radę :) Myslę, że wiosna to dobra pora na Como :)
Usuń