Ferrari vs Alfa, czyli Bramka nr 1 czy Klatka z papugą - Włochy - Wakacyjna podróż przez 8 krajów 2023 cz.10
Dzisiaj mocno motoryzacyjnie.
Podczas pobytu we Włoszech nie mogliśmy nie zwiedzić dwóch świątyń motoryzacji. Muzeum Ferrari i Alfa Romeo.
Pierwsze z nich zwiedziliśmy jadąc z San Marino nad jezioro Como. Muzeum znajduje się w miejscowości o melodyjnej nazwie Maranello. W razie wątpliwości zajrzyjcie do zakładki MAPY na górze strony. Generalnie po włoskich autostradach jeździ się koszmarnie. Samochodów jest bardzo dużo, jeżdżą w małych odstępach, kierowcy są zdeterminowani, aby jak najszybciej dojechać do celu. Przecież są królami szos! I tak się niestety zachowują. Za autostrady płaci się na bramkach i takie informacje znajdziecie w Internecie. Ale uważajcie! Są na autostradach odcinki, gdzie nie ma bramek, co nie znaczy, że nie ma opłat! Nad takimi odcinkami autostrady, na tablicach świetlnych, pojawiają się informacje o stronie internetowej, gdzie trzeba opłacić przejazd. Informacje wyświetlają się po włosku i po angielsku. Ale konia z rzędu temu, kto prowadząc auto zdąży przeczytać przydługi tekst (pod warunkiem, że akurat wyświetli mu się wersja angielska), o zanotowaniu adresu strony www już nie wspomnę. W każdym razie my mieliśmy to szczęcie, że akurat auto prowadził mąż, syn siedział z przodu i zdążył przeczytać info i zanotować adres. Dalej było już łatwo, bo wystarczyło podać numer rejestracyjny pojazdu a system sam nas poinformował ile musimy zapłacić. Ponieważ jechaliśmy przez włoski region Lombardia, opłaty wnosiliśmy na stronie: www.pedemontana.com
Ale wróćmy do muzeum Ferrari.
Bilety kupiliśmy jakieś 2 godziny wcześniej online. Podjeżdżając pod muzeum widzieliśmy pod nim dzikie tłumy. Parking, wcale nie mały, był zapchany w 100% i trochę musieliśmy krążyć aby zaparkować w jednej z pobliskich uliczek. Całe szczęście, że nie załapaliśmy mandatu, bo nasze parkowanie nie do końca było zgodne z przepisami. Dlatego do muzeum najlepiej przyjechać jak najwcześniej. My niestety Ferrari zwiedzaliśmy po drodze, więc nie mieliśmy możliwości manewru w tym zakresie. W każdym razie po zaparkowaniu auta podeszliśmy pod muzeum i od razu zrzedła nam mina. Kolejka do wejścia wiła się jak przekarmiony wąż! No to czeka nas dobre 2 godziny stania! Jak nie więcej... Ale zaraz zaraz! Przecież tu jest kolejka bez kolejki dla szczęśliwców, którzy już mają bilety! Tak jak my! 😁 No to idziemy! Weszliśmy z marszu z zadziwieniem oglądając się na ludzi stojących w kolejce. Ja będąc na ich miejscu pierwsze co bym zrobiła to kupiła bilet online. Nawet stojąc w tym przydługim ogonku! Przecież w tej kolejce stali głównie młodzi ludzie, dla których kupowanie różnych rzeczy przez Internet to codzienność! Czyżby aż tak działała tu zasada lemingów? Skoro inni stoją to znaczy, że tak trzeba? Ja rozumiem, że Polacy to naród, który w genach ma kombinowanie, ale tu wystarczyło włączyć myślenie... I nie mówcie, że może to dlatego, że bilety online trzeba kupować wcześniej, bo na naszych biletach nie było godziny wejścia, a więc można je było kupić z dowolnym wyprzedzeniem.
W każdym razie w muzeum jest co oglądać. Są stare
i bardziej nowoczesne samochody.
Czerwone....
i nie tylko.
Jest nawet stanowisko, z symulatorami wyścigów Formuły 1, gdzie - pod warunkiem, że ze względu na ilość chętnych macie dużo czasu albo dużo sprytu - można się poczuć jak Michael Schumacher. Co ciekawe, na tych symulatorach de facto nie znajdziecie logo F1.
Jest miejsce, gdzie można sobie zrobić zdjęcie w żółtym Ferrari za jedyne 25 EUR... Swoją drogą ŻÓŁTE FERRARI?! Toż to profanacja! Ferrari MUSI być czerwone, przynajmniej na szpanerskim zdjęciu na social mediach 😎.
Wszędzie jest mnóstwo ludzi. Trudno w spokoju obejrzeć samochody, a tym bardziej zrobić zdjęcia. Zwiedzenie muzeum zajęło nam ok godzinę. Spokojnie można by tam było spędzić więcej czasu, ale szczerze mówiąc po godzinie mieliśmy po prostu dosyć przepychania się między tłumami ludzi.
No i na koniec obowiązkowa wizyta w sklepie z gadżetami, gdzie zwykły mały breloczek kosztuje 75 EUR... Ja rozumiem, że tutaj się płaci za markę. Tyle, że wartość takiego breloczka bez logo to pewnie kilka centów... No ale jeśli kogoś stać na Ferrari... ;)
Jeśli jednak bardzo chcecie coś kupić ze sławnym wierzchowcem na żółtej tarczy, to wiedzcie, że w samym Maranello, nawet w pobliżu muzeum, jest sporo sklepików z tego typu pamiątkami. Ceny są tam nieco niższe niż w samym muzeum, choć moim zdaniem są one i tak wysokie. Jak z oryginalnością takich gadżetów, trudno mi powiedzieć, ale bądźmy szczerzy. Zapewne jedne i drugie są tłuczone masowo przez tych samych Chińczyków ;). Oczywiście te sprzedawane w muzeum są zapewne tłuczone na licencji Ferrari 😎.
Kilka dni później byliśmy w kolejnym muzeum motoryzacyjnym, tym razem muzeum Alfa Romeo, które mieści się w Arese koło Mediolanu.
Oczywiście bilety kupiliśmy online, ale ku naszemu zdziwieniu na dużym parkingu było mnóstwo wolnych miejsc, przy kasach nie było ani jednej osoby, a w samym muzeum przez większość czasu nie widzieliśmy ani żywego ducha!!! Co za komfort zwiedzania!
Samo muzeum mieści się w pięknym budynku z pięknymi wnętrzami.
No i te auta! Ja wiem, że Alfy w Polsce nie cieszą się zbyt dobrą opinią. Sama nigdy Alfą nie jeździłam, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć o tych samochodach, ale niewątpliwe są one przepiękne! W ciszy i spokoju upajaliśmy się otaczającymi nas cudami motoryzacji.
A na koniec wypiliśmy przepyszną kawę w równie pięknej muzealnej kawiarni:
Oczywiście był i sklepik z pamiątkami... a ceny w nim jakieś takie bardziej dla ludzi... W muzeum Alfy spędziliśmy nieco ponad 2 godziny (z szybkim wypiciem kawy) i moim zdaniem to w miarę optymalny czas na jego zwiedzanie.
Które z tych muzeów nam się bardziej podobało? Zapewne większość z Was powie: Ferrari, to oczywiste! Ja też myślałam, że tak będzie. Wszak swego czasu namiętnie oglądałam wyścigi formuły 1 i byłam fanką Michaela Schumachera. A jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Muzeum Ferrari to świątynia próżności. Mnóstwo ludzi, każdy chce się lansować przy kolejnych (niewątpliwie interesujących) autach. Muzeum Alfa Romeo to świątynia piękna. Piękne wnętrza, przepiękne auta! Tam nawet bilety wstępu są piękne!
Trochę szkoda, że próżność wygrała z pięknem 🙁 Gdybyście mieli wybierać pomiędzy zwiedzaniem tych dwóch muzeów (choć jeśli się dobrze spiąć to można jedno i drugie zaliczyć tego samego dnia, bo mieszczą się one w odległości 200 km od siebie) to zdecydowanie polecam Alfę! I nie jest to tylko moja opinia, ale całej mojej zafascynowanej motoryzacją rodziny.
Interesują Was tematy motoryzacyjne i ekstremalne drogi? TUTAJ znajdziecie więcej postów o tej tematyce.
Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądała nasza trasa na mapie, albo po prostu zlokalizować na mapie opisane w poście lokalizacje zapraszam do mapy. Linka do lokalizacji na mapie Google znajdziecie także poniżej - szukajcie pod tekstem słowa "Lokalizacja...."
A jeśli chcecie przeczytać więcej wpisów w moim blogu, z pewnością ułatwi Wam to TA LISTA , zaś zbiór wszystkich map znajdziecie TUTAJ.
Możecie także przejść do mapy interaktywnej , która otworzy się dla Waszej wygody w nowym oknie. Najedź na wybraną pinezkę i kliknij nazwę lokalizacji, która pokaże Ci się pod mapą aby wyświetlić zdjęcia i link do odpowiedniego posta 😀. Kliknij strzałkę po prawej stronie nazwy lokalizacji, aby wyznaczyć do niej trasę. Powiększaj mapę aby zobaczyć więcej pinezek. Kliknij na napis "Patent na Wypad" (w wersji komórkowej na dole ekranu) aby wejść w legendę, gdzie znajdziesz listę lokalizacji lub będziesz mógł wpisać konkretną lokalizację w lupkę.
A może interesują Was gotowe propozycje tras? Zapraszam TUTAJ.
#patentnawypad #podroz #podroze #blog #travelblog #wlochy #italy #visititaly #italytravel #maranello #visitmaranello #arese #visitarese #ferrari #alfa #alfaromeo #supercars #car #mediolan





























Lemingi są jednak wszędzie :) Świetny tekst,, dowcip, polot.
OdpowiedzUsuńTakie życie ;) Ale tym lepiej dla nielemingów ;) Bardzo dziękuję za miłe słowa i zapraszam do czytania :) Nowe odcinki co wtorek :)
Usuń