O cipkach i serze - Chorwacja, księżycowy Pag - Urlop 2025

Z czym Wam się kojarzy Pag? Mi zasadniczo z dwiema rzeczami. Pierwsza z nich to księżycowy krajobraz, a druga to paski sir. Jeśli będziecie na Pagu, spróbujcie go koniecznie. Choć jest drogi, to jego smak jest na prawdę dobry.

Paški sir to ser, który w zasadzie smakuje jak intensywna, skoncentrowana Chorwacja – i to dosłownie.

Żeby zrozumieć jego smak, musimy spojrzeć na owce. Te niepokorne stworzenia żyją na wyspie Pag, która wygląda, jakby gigantyczny kret stoczył wojnę z Księżycem. Cała wyspa jest usiana kamieniami. Co więc jedzą owce? Co popadnie ;) A że w Chorwacji pada nie za często (zwłaszcza latem), owce radzą sobie jak mogą. Jak pisałam TUTAJ szatę roślinną wyspy Pag bezwzględna Bura ogranicza do mocno posolonych ziół. Owa Bura wiejąc znad Velebitu porywa z Adriatyku drobinki wody, które błyskawicznie wysychają i pozostawiają sól, osadzoną na wszelkiej roślinności. Tutaj działa zasada "co nas nie zabije to nas wzmocni", bo zapewne sami wiecie, jak wygląda Wasz trawnik w pobliżu drogi posypywanej w zimie solą prawda? Trawa więdnie z braku wody, którą wyciąga z niej sól. To dlaczego na Pagu jest inaczej? Rośliny na Pagu nie są przypadkowymi trawkami z przydrożnego trawnika. To są Ewolucyjni Komandosi! Przez tysiące lat tylko te rośliny, które nauczyły się radzić sobie z solą, przetrwały. Wykształciły mechanizmy, które pozwalają im na gromadzenie wody, aby w razie potrzeby rozcieńczyć sól wewnątrz komórek. Zresztą taka szałwia to nie jest delikatna trawka, to prawdziwy wojownik! Jest twarda, sztywna i gotowa na wszystko (a zwłaszcza na Burę z solą). Na szczęście Bura jest tak silna i tak często "płucze" wyspę, że sól ma szansę tylko na krótki romans z roślinami, a nie na trwałe zagnieżdżanie się w glebie jak morderca z drogi. Mimo wszystko, przetrwały tylko te gatunki, które są na nią uodpornione i używają jej jako naturalnej przyprawy. Owce jedzą to, co przeżyje na zasolonych skałach – głównie aromatyczne, dzikie zioła, takie jak właśnie szałwia. W efekcie mleko tych owiec smakuje, jakby przesiąknięte było esencją słonej bryzy morskiej i bukietem najsilniejszych ziół leczniczych.

Jaki jest więc Paški sir? Kiedy bierzesz kęs, dzieje się to:

Pierwszy Ułamek Sekundy: Uderza Cię intensywna, ostra słoność. To moment, w którym czujesz, że Twój język został właśnie omyty sześcioma falami Adriatyku.

Następnie: Do akcji wkraczają zioła. To nie jest delikatny posmak. To jest tak, jakby stado dzikich owiec, które zjadło tonę szałwii, przemaszerowało przez Twoje kubki smakowe. Jest korzenny, lekko pikantny i zdecydowanie niepokorny.

Podsumowanie: To nie jest ser tła. To ser, który krzyczy: "Jestem z Pagu! Walczyłem z Burą i wygrałem!"

Zapewne nie będę oryginalna, gdy powiem, że ser smakuje najlepiej z winem. Możliwe, że pierwsze co Wam przychodzi do głowy to mariaż serów z białym winem. Ale w przypadku serów twardych o mocnym i wyrazistym smaku zdecydowanie bardziej sprawdzi się wino czerwone. A jak to się odbywa? Zamykamy oczy i wizualizujemy:

Na elegancko zastawionym chorwackim stole, obok oliwek i szynki Pršut, leżały dwie potęgi:

Paški Sir: Twardy, złocisty, pikantny i słony. Postrzegał siebie jako "Skoncentrowanego Buntownika", esencję wiatru Bura i ziołowej pasji. Czuł się jak rzymski gladiator w pancerzu z soli. To trochę jak facet. Twardy, dominujący (przynajmniej z pozoru), wojownik pełną gębą.

Mocne Czerwone Wino: Gęste, esencjonalne, o intensywnym owocowym bukiecie (takie jak chorwacki Plavac Mali, albo ikoniczny Dingač). Postrzegało się jako "Elegancka Arystokratka", która przybyła, by ujarzmić prostactwo. To kobieta: z pozoru aksamitna, uległa, ale i tak wiedząca swoje, a tym bardziej stawiająca na swoim. 

Gospodarz kroi ser. Ser, z dumą uderza w podniebienie – HAA! – mówi, uwalniając cały swój słony, ziołowy gniew.

Wino spokojnie wchodzi do akcji. Rozpływa się w ustach i myśli: „Muszę ujarzmić tę serową bryłę. Delikatnie. Z finezją”. "Ujarzmię tego wojownika tak, że on nawet się nie zorientuje gdy będzie mi jadł z ręki".

Słoność sera uderza w wino tak mocno, że biedny trunek chwilowo traci całą swoją owocowość i zaczyna smakować jak roztwór elektrolitowy z nutą beczki. Ser zadowolony mruczy. Wino, wstrząśnięte lecz nie zmieszane, mobilizuje swoją rezerwę: soczystą owocowość i kwasowość. Atakuje kęs sera, celując w grudki tłuszczowe.

— Nie uda Ci się! Jestem chroniony przez solną tarczę! — ryczy ser.

Ale kwasowość wina jest jak sprytny krakers  (albo jak typowa kobieta)– rozbija tę tarczę. Owocowość zalewa smak ziół, ogłaszając: „Witaj w moich winnicach, mały, słony przyjacielu!”

Nagle ser mięknie. Słoność jest zrównoważona. Szałwia i tymianek przestają być agresorami, a stają się eleganckimi przyprawami. Ser, już nie Gladaitor, a raczej arystokrata w soli, czy też mężczyzna w związku, kapituluje: „Dobra, przyznaję, jesteś jedyną osobą, która może mnie ugłaskać”.

Ser i Wino kończą jako niezwykła, zjednoczona para. Każdy kęs i łyk to cichy pakt: Ser dostarcza tekstury i dzikości, a Wino – poleruje go i nawilża. Są jak mąż i żona.

Paški sir nie toleruje słabych win. Kiedy łączy się z aromatycznym trunkiem, to nie jest to parowanie, to jest terapia małżeńska – trudna, ale w efekcie dająca wspaniałe rezultaty. 

Pomni tej wiedzy tajemnej udajemy się do kolebki Paškiego Sera, czyli do miejscowości Kolan. 

Kolan, choć jest małą, niepozorną miejscowością na środku Pagu, odgrywa rolę epicentrum cywilizacji Paški Sir.

Bez problemu traficie do fabryki Gligora. Jest tutaj sklep, w którym asortyment nie ogranicza się tylko do sera. Kupicie też wino, Pršut, i trochę innych lokalnych przysmaków. Możecie też spróbować sera jeszcze przed zakupem. Ceny są wysokie. Bardzo. No ale za markę się płaci, a ichniejszy ser to Mercedes wśród serów. 


Po zakupach możecie sobie zrobić wycieczkę po samej wytwórni. Ale zwróćcie uwagę na to, w jakich godzinach jest ona otwarta.




Kolan jest jak główna stacja odbioru mleka. Setki drobnych producentów, zwożą tu to cenne owcze mleko z całego Pagu. Zamiast budować maleńkie serownie w każdym zakątku, wszystkie drogi mleczne prowadzą do Kolan. To właśnie w Kolan mieści się najbardziej znana i wielokrotnie nagradzana serownia wyspy-  fabryka Gligora. To jej mistrzowie serowarstwa i nowoczesna technologia (z poszanowaniem tradycji!) biorą to słone, ziołowe mleko i przekształcają je w twarde, pikantne krążki sera, które zdobywają medale na całym świecie. To jest miejsce, gdzie mleko owiec z Pagu, które przeżyły solny ostrzał Bury, jest poddawane procesowi dojrzewania w specjalnych warunkach. Można powiedzieć, że Kolan to uniwersytet dla sera, w którym on się uczy, jak być chrupiący, słony i drogi. Kolan to nie rolnik, to jest CEO serowego biznesu. Bez niego, mleko z Pagu byłoby po prostu pysznym mlekiem, a nie światowej klasy, nagradzanym serem! To tam chaos pastwisk zamienia się w serowy ład.

Gdy ser opuści już pierwszy etap produkcji jako świeży, biały krążek, wyrusza w podróż do swoich piwnic. Czas dojrzewania to klucz, który zamienia zwykłe mleko w cenną walutę. Na początku ser jest regularnie solony (lub kąpany w solance). Ta sól nie tylko dodaje smaku, ale co najważniejsze – usuwa nadmiar wilgoci, co utwardza skórkę i konserwuje ser. W tradycyjnych serowniach, sery są wietrzone naturalnym powietrzem. Kiedy w zimie i wiosną wieje Bura, przynosi do piwnic suche, zimne i słone powietrze. To jest idealne środowisko! Ten sam wiatr, który złośliwie solił szałwię, teraz łagodnie osusza sery, nadając im niepowtarzalny aromat i przyspieszając tworzenie twardej, cienkiej skórki. Po 2-3 miesiącach ser jest gotowy do jedzenia. Jest półtwardy, bardziej kremowy i ma delikatniejszy, mleczny smak. To jest "nastolatek" sera, jeszcze trochę nieśmiały, ale już smaczny. Sery dojrzewają od 6 do 12 miesięcy, a czasem i dłużej. W tym czasie dzieje się magia: Ser traci nawet 30% swojej pierwotnej wagi. Staje się twardszy i bardziej skoncentrowany w smaku. W serze pojawiają się kryształki tyrozyny (aminokwasu). To są te małe, chrupiące grudki, które czujesz pod zębem – dowód na długie, szlachetne dojrzewanie i intensywny smak. To są minerały i esencja Pagu w czystej postaci.

Jeśli chcecie zobaczyć jak ten proces wygląda w tej konkretnej wytwórni sera, pamiętajcie, że zwiedzanie jest o ustalonych godzinach, a na wejściu dostaniecie stylowy outfit, czyli fartuszek i czepek.

Po zwiedzeniu kolebki paškiego sera, ruszamy w kierunku miasta Pag. Ponieważ byliśmy tu już kilkukrotnie, skupiamy się na spacerze uliczkami miasteczka, włócząc się bez konkretnego celu. 



Samo miasto Pag jest najbardziej znane z čipek. I nie kojarzcie sobie Bóg wie czego, bo nie chodzi mi o atrakcje nocnego życia miejscowości, ale o ... koronki. Bo koronka po chorwacku to čipka i wymawia się to czipka, choćby mózg usiłował Wam przemycić inne słowo ;)

W 2009 roku Paška čipka została wpisana na Reprezentatywną Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO, co oficjalnie potwierdziło jej unikatową i niepowtarzalną wartość.

Paška čipka to dowód na to, że chorwackie zakonnice i starsze panie z Pagu mają żelazne nerwy i nieskończoną cierpliwość. Wszystko zaczyna się od bardzo cienkiej, białej nici. Nici tak cienkiej, że wydaje się, iż została wyprodukowana z pajęczyny poddanej intensywnej medytacji. Używa się tylko igły, która jest tak cienka, że wygląda jak ukłucie komara, oraz poduszeczki wypełnionej słomą. Metoda jest tak skomplikowana i szczegółowa, że jest porównywana do budowania mostu na Adriatyku za pomocą pęsety. Panią koronkarkom zajmuje to setki godzin – tworzą miniaturowe, geometryczne wzory, które są bardziej skomplikowane niż manewry wjazdu na prom. Po co to robią? Po pierwsze – tradycja (UNESCO patrzy!). Paškie koronki powstawały na długo przed erą komputerów i Facebooka, więc jakkolwiek nieciekawie to brzmi, zapewne były sposobem na nudę i oczywiście na zarobek. Akurat tu się niewiele zmieniło. Praca zarobkowa bardzo często kojarzy się z nudą ;) Po drugie – to była ich jedyna broń, by udowodnić, że są w stanie stworzyć coś nieskazitelnego i delikatnego na wyspie, na której panuje wieczny wiatr i kamień.

Jakoś nigdy nie udało nam się zwiedzić muzeum koronek, które znajduje się w budynku przy centralnym placu miasteczka. Tym razem... też nam się nie udaje, ponieważ jak do tej pory zdecydowanie mijamy się z wyznaczonymi na zwiedzanie godzinami. 



Jeśli też będziecie mieć pecha w tym zakresie, nie martwcie się. Alternatywnie można się przejść uliczkami Pagu, tam na pewno traficie na niejedno stoisko paskich koronczarek. Nie przestraszcie się jednak wzorku tych kobiet, bo jak mam być szczera, niezbyt przychylnie patrzą na tych co tylko oglądają i nie kupują. Cóż.. pooglądałabym koronki w muzeum, gdyby tylko było ono otwarte w bardziej pasujących nam godzinach.



Za to inna atrakcja miasta Pag jest na szczęście całodobowa. Myślę, o tarasach widokowych na miasto Pag i okoliczne księżycowe krajobrazy. Wystarczy podjechać troszkę ponad miasto - do punktu widokowego oznaczonego na mapie jako Vidikovac Dubočica. To kompleks dwóch połączonych ze sobą naturalnych tarasów, które konkurują z napisami PAG ;) Możecie więc z nich zrobić zdjęcie Pagu z napisem "Pag", albo ... zdjęcie Pagu z napisem "I 💗Pag" - tak dla odmiany. Tak czy tak, wyjdzie Wam z tego idealna instafota ... z napisem "Pag" oczywiście ;) Ewentualnie z napisem BMW, Toyota, Volvo itp. jeśli jakiś miłośnik motoryzacji zamiast swojej długonogiej laski powiesi na Insta swojego konia, czy też konie mechaniczne ;) Pozdrawiam jednego z kierowców, fakt, na sam napis nie wjechałeś ;)





Oprócz widoków moją uwagę zwraca metalowa buda, która prawdopodobnie od czasu do czasu stanowi przydrożny punkt sprzedaży paskich serów. Nam jakoś nigdy nie udało się uchwycić kiedy jest owo "od czasu do czasu", ale forma architektoniczna, a raczej stan techniczny owego przybytku budzi we mnie niemałe obawy, zwłaszcza w świetle tego, że sery raczej przechowuje się w lodówce. 

No, ale może jest to punkt dodatkowego "dojrzewania" serów, zwłaszcza pod kątem uzupełniania flory bakteryjnej. Ale co ja tam się znam. Może to po prostu utajniona toaleta, która może się przydać po spożyciu takiego sera, bo dodatkowe formy życia mogą być w nim dość niepokornym, choć raczej spodziewanym gościem.



Jeśli chcecie zlokalizować na mapie opisane w poście lokalizacje oraz wszystkie lokalizacje z bloga, zapraszam do mapy interaktywnej, która otworzy się dla Waszej wygody w nowym oknie. Najedź na wybraną pinezkę i kliknij nazwę lokalizacji, która pokaże Ci się pod mapą aby wyświetlić zdjęcia i link do odpowiedniego posta 😀. Kliknij strzałkę po prawej stronie nazwy lokalizacji, aby wyznaczyć do niej trasę. Powiększaj mapę aby zobaczyć więcej pinezekKliknij na napis "Patent na Wypad" (w wersji komórkowej na dole ekranu) aby wejść w legendę, gdzie znajdziesz listę lokalizacji lub będziesz mógł wpisać konkretną lokalizację w lupkę.

Linka do lokalizacji na mapie Google z niniejszego bloga znajdziecie także poniżej - szukajcie pod tekstem słowa "Lokalizacja...."

A jeśli chcecie przeczytać więcej wpisów w moim blogu, z pewnością ułatwi Wam to TA LISTA , zaś zbiór niektórych wcześniejszych map znajdziecie TUTAJ.

A może interesują Was gotowe propozycje tras? Zapraszam TUTAJ.

#patentnawypad #podroz #podroze #blog #travelblog #chorwacja #croatia #visitcroatia #croatiatravel #pag  #ksiezycowawyspa #wino #Paškisir #Paškačipka #VidikovacDubočica #Kolan #Gligora #Paskisir #Paskacipka #VidikovacDubocica

Komentarze