Gdzie nadal stoją dwie bliźniacze wieże, a Lago di Cancano upaja zmysły - Włochy - Urlop 2024-cz.20
Kolejny dzień, kolejne curvy, ale bądźmy szczerzy, po tej ilości przejechanych serpentyn teoretycznie już mało co nas rusza. Ruszamy więc na tzw. Małe Stelvio, czyli przełęcz prowadząca do Lago di Cancano.
Tym razem droga jest płatna (5 EUR od auta w 2024r), a punkt poboru opłat ma postać postawnej Włoszki z designerską saszetką w pasie (tak na oko Lagerfeld łamany na Gucciego z przystankiem na Military Area) wyskakującej znienacka z budki wielkości tojtoja.
A że Włoszka konkretnej postury, więc pokornie uiszczamy myto co by się kobieta nie musiała przed autem na drodze kłaść (a wygląda jakby była gotowa na wszelkie tego typu okoliczności). Swoją drogą to szerokość ulicy (fakt: asfaltowej) jest taka, że nawet by się za bardzo wyciągać nie musiała. Wiemy, bo kilkaset metrów wcześniej musieliśmy się minąć z ciężarówką z przyczepą (!!!), Wyglądało to mniej więcej tak: kierowca ciężarówki pozując na zimny łokieć przytula się (tzn. nie się, tylko ciężarówkę) do zbocza góry, my patrzymy na to z niedowierzaniem, ale że cofnąć się nie mamy gdzie (o cofaniu ciężarówki już nie wspomnę), więc w popłochu wyskakuję z auta i zaczynam online nawigować męża gdzieś pomiędzy ciężarówką a ostro spadającym w dół zboczem góry. Kto u licha wpuszcza ciężarówki na takie drogi?! A no tak, jesteśmy we Włoszech, nie było pytania. Nawiguję więc z jednej strony na grubość lakieru (lusterka oczywiście złożone), z drugiej połowa opony malowniczo zwisa z krawędzi drogi. Na szczęście tylko połowa opony, więc po kilku mrożących krew w żyłach minutach, radośnie jedziemy dalej. Dla uściślenia, radosny jest tylko mąż. Ja przesiadam się na tylne siedzenie, bo z niego w razie czego mniej widać. Na szczęście to pierwsza i ostatnia taka atrakcja na tej drodze, dalej jest spokojnie, bo choć droga wąska i wcurviona (curva=zakręt), to jednak w zasadzie tylko rowery nią jeżdżą (skąd my to znamy?). Przez kaskadę malowniczych tuneli dojeżdżamy do pierwszego punktu programu czyli Passo Tori di Fraele.
Wspomniana przełęcz, położona na wysokości 1941 m, jest znana głównie z dwóch charakterystycznych średniowiecznych wież, znanych jako Torri di Fraele, pełniących niegdyś funkcje militarne jako twierdze chroniące biegnący tędy szlak łączący Włochy z Europą północno-zachodnią.
Wieże są pozostałością większej konstrukcji, mają czworokątny kształt, a do jednej z nich można wejść.
Powstały one pod koniec XIV wieku i pełniły oprócz militarnej, funkcję poboru opłat, a podczas epidemii dżumy stanowiły swego rodzaju śluzę. Pomimo prostej formy, bliźniacze (sic!) wieże są bardzo malownicze, a pomiędzy nimi biegnie droga, którą zapewne przemieszczali się wędrowcy i z pewnością żaden z nich nie był w stanie prześlizgnąć się bez uiszczenia stosownej opłaty. Jak już coś budować to z głową ;).
Samolotów w czasie świetności wież nie było, więc zachowały się do dzisiaj w całkiem dobrej kondycji do tego stopnia, że podziwiać je można już z daleka.
Do drugiej z wież wejść nie można, za to można wejść na coś w rodzaju balkonu, skąd rozpościera się fantastyczny widok na okolicę, oraz malownicze zakręty drogi prowadzącej do przełęczy.
Jako nieodrodna córka Jowisza na ten widok przetacza się przeze mnie nieodparta potrzeba nauczania wiernych. Fakt, że wiernymi na ten moment są chyba tylko drzewa, bo dzieci ostentacyjnie się do mnie nie przyznają ("matka znowu robi siarę"), jakoś mnie nie deprymuje.
Po zwiedzeniu wież udajemy się drogą biegnącą dalej, w kierunku Lago di Cancano, a w zasadzie Cancano i San Giacomo, czyli dwóch sztucznych jezior w dolinie Fraele w Parku Narodowym Stelvio. Zbiorniki są oddzielone od siebie tamą, która produkuje energię hydroelektryczną.
Ukształtowane zostały między 1922 a 1956 rokiem, kiedy to ostatecznie (dokładnie 3 maja 1956 roku) oddano do użytku tamę Cancano II. Z kolei tama San Giacomo oddzielająca oba jeziora ukończona została wcześniej, bo w 1950 roku.
Jak widać, jest to również miejsce do lansu z odpowiednią furą ;) No, ale przy takich okolicznościach przyrody jak widać trzeba pokazać nie tylko siebie ale też swoje obejście ;)
Z pewnością warto obejść oba jeziora (można też przejść tamą), nam niestety pogoda pozwoliła tylko na krótki spacerek, ponieważ gdy tylko wysiedliśmy z samochodu (przy jeziorach jest kilka dużych bezpłatnych parkingów), na horyzoncie zobaczyliśmy szybko zbliżające się burzowe chmury.
Mimo wszystko udało nam się chociaż przez chwilę pozachwycać górami, krystalicznie czystą, szmaragdową wodą i ogromną tamą. A wieże Torri di Fraele wraz z jeziorami Cancano i San Giacomo uważam za najpiękniejsze miejsce w tej okolicy.
Jeśli chcecie zlokalizować na mapie opisane w poście lokalizacje oraz wszystkie lokalizacje z bloga, zapraszam do mapy interaktywnej, która otworzy się dla Waszej wygody w nowym oknie. Najedź na wybraną pinezkę i kliknij nazwę lokalizacji, która pokaże Ci się pod mapą aby wyświetlić zdjęcia i link do odpowiedniego posta 😀. Kliknij strzałkę po prawej stronie nazwy lokalizacji, aby wyznaczyć do niej trasę. Powiększaj mapę aby zobaczyć więcej pinezek. Kliknij na napis "Patent na Wypad" (w wersji komórkowej na dole ekranu) aby wejść w legendę, gdzie znajdziesz listę lokalizacji lub będziesz mógł wpisać konkretną lokalizację w lupkę.
Linka do lokalizacji na mapie Google z niniejszego bloga znajdziecie także poniżej - szukajcie pod tekstem słowa "Lokalizacja...."
A jeśli chcecie przeczytać więcej wpisów w moim blogu, z pewnością ułatwi Wam to TA LISTA , zaś zbiór niektórych wcześniejszych map znajdziecie TUTAJ.
A może interesują Was gotowe propozycje tras? Zapraszam TUTAJ.
#patentnawypad #podroz #podroze #blog #travelblog #włochy #italy #visititaly #italytravel #passotoridifraele #lagodicancano #cancano #sangiacomo



















Komentarze
Prześlij komentarz