Królowa dróg południowej Europy - jej wysokość Passo Dello Stelvio - Włochy - Urlop 2024-cz.19
No i nadszedł TEN DZIEŃ, przynajmniej w odczuciu moich panów (czyli męża i syna), bo o ile dla nich to chyba miał być nr 1 urlopu, o tyle ja się tematem zdecydowanie nie podniecałam. Pomna tego, co z moim żołądkiem potrafią zrobić górskie drogi, niemal nie mogłam się doczekać aż pogoda pokrzyżuje nam plany. Pogoda jednak się na mnie wypięła a też prawda jest taka, że ciekawość nie pozwoliła mi zostać w domu. Ba! Nawet córka stwierdziła, że na urlopie wstanie wcześniej, żeby zobaczyć. No ale o co ten cały szum? PASSO DELLO STELVIO. No i wszystko jasne. Z pewnością większość z Was o niej słyszała. Zapewne dla niektórych, wjechanie na nią to coś w rodzaju zdobycia korony Himalajów (a w czasie stanu wojennego kupienie naszyjnika papieru toaletowego), a zdjęcia Stelvio z góry z tą niekończącą się ilością serpentyn to obowiązkowa pozycja na facebookowym lub innym instagramowym profilu.
No więc jedziemy. Ruszamy z samego rana, bo do tego obliguje nas pogoda oraz świadomość popularności atrakcji. Jedna, druga, piata, kilkunasta serpentyna, n-ty tunel ... Mozolnie pniemy się ku górze pokonując kolejne kilometry. W sumie droga jest dość komfortowa, bo ma dwa pasy i jedynie w tunelach robi się ciekawie, bo w niektórych dwa samochody nie za bardzo (czyt. wcale) mają jak się minąć, a że tunele kręte, jak i cała droga, więc można się niespodziewanie nadziać na szczęśliwca pędzącego z przeciwka (sygnalizatory świetlne w tunelu? ale po co? szkoda prądu, przecież jak zawsze i z każdej strony jest "zielone" to jest ciekawiej).
Mam dziwne wrażenie, że może łatwiej by było przekuć tunel, choć w nim widoki byłyby nieco mniej spektakularne. No cóż, bądźmy szczerzy, widoków wcale by nie było. Z drugiej strony wersja beta tej drogi powstała w czasach gdy budowa tuneli w takim terenie była chyba niemożliwa, a obecna wersja 1.0 czy też może i 10.0 to modyfikacja bety gdy już się przekonano, że dla tych widoków jednak warto.
Jedziemy, jedziemy i jedziemy. Na pewnej wysokości kończą się drzewa i im wyżej tym krajobraz robi się bardziej surowy lecz nie mniej piękny.
Wróćmy jednak do tych drzew. Pamiętam ze szkoły, że pietra roślinności w górach były uzależnione od wysokości. Powyżej linii drzew pojawia się kosodrzewina (czyli takie małe skarlałe iglaki), a potem już tylko hale z bardzo niskopienną roślinnością, jak mądrze nazywana jest trawa i tego typu chwasty. Dla porównania, na pewno nie raz widzieliście zdjęcia naszej polskiej góry Śnieżki. Śnieżka ma 1603 mnpm, a mniej więcej od 1400 mnpm nie ma na niej nic więcej oprócz wspomnianych chwastów. A w Alpach, sytuacja ma się zupełnie inaczej, bo kosodrzewinę można zauważyć jeszcze na wysokości 2200 mnpm! Czyli grubo powyżej gołego i skalistego szczytu Śnieżki!
Przejazd przez przełęcz nie jest płatny, ale na wielu zakrętach usytuowane są tzw. Kurva Photo Pointy, czyli miejsca, gdzie fotografowie cykają foty ciekawszym autom a potem taką fotkę można sobie ściągnąć i wydrukować, oczywiście odpłatnie (ok 10 EUR w 2024r). A takich ciekawszych aut tam nie brakuje, bo można na niej podziwiać zarówno piękne oldmobile, jak i najnowocześniejsze (i najdroższe) samochody.
Wiecie jak jest. Taki oldboy przecież raczej nie wsiądzie do oldmobila (nie mylić z marką Oldsmobile), chyba, że takiego bardzo old, czyli bardzo drogiego. W każdym razie wyznacznikiem popularności auta jest nie marka, ale cena. Jak już taki oldboy zaopatrzy się w odpowiednią furę, szuka do niej odpowiednio hojnie obdarzonej w duże "oczy" i długie nogi, a ostatnio także w będące na topie glonowargi, laski. I nie zżymajcie się na to przedmiotowe określenie kobiety, bo tu przecież nie chodzi o love story (choć oczywiście i takie bywają, z naciskiem na "bywają"), ale o typowy sponsoring (tak, wiem, jak to brzmi, ale sama jestem kobietą, więc mój sarkazm możecie sobie wytłumaczyć hmmm.... przemyślanym i celowym w tym przypadku brakiem solidarności jajników). Zapomniałam jeszcze dodać, że auto musi być w wersji cabrio, co by się laska dobrze prezentowała. A potem co parking oldboy robi postój, na zmianę otwierając i zamykając dach, aby pokazać, że się ma (dach, wyposażenie etc.). I nie ważne, że na pewnej wysokości nawet latem się robi zimno. Laska już sina, ale co tam, sine glonowargi są pokryte szminką, więc nie widać. To mniej więcej taki sam mechanizm, jak się z dziećmi jedzie nad polskie morze. Rodzice rozbijają parawany aby wydzielić ten jeden jedyny kawałek plaży, a najlepiej go zachować na następny dzień, unikając kolejnego parawaningu bladym świtem, czyli gdzieś koło 4tej nad ranem. W każdym razie rodzice walczą o teren a dzieci w tym czasie lądują w morzu. Gdy rodzice zaniepokojeni brakiem standardowego hałasu przychówku orientują się w temacie, rzucają w stronę rozbrykanej dzieciarni kultowy tekst: "nie zimno Wam?". Pamiętajcie, że to polskie morze, w którym temperatura wody najczęściej nie za bardzo się zmienia wraz z porami roku, Czyli woda jest zawsze zimna (ok, z małymi wyjątkami, które się pojawiają tylko po to aby podkreślić regułę). Nie mniej jednak przychówek, choćby był fioletowy na twarzy, zawsze zaprzeczy insynuacji o wpływie temperatury na organizm. Z kolei laska oldboya będzie co rusz się wychylać z auta w typowej i powszechnej pozycji na selfiaka (z gęsią skórka poradzi sobie pierwszy lepszy program graficzny).
Ale wróćmy do Stelvio. Podziwiając widoki, niemal przed samym szczytem mijamy odbicie w stronę Szwajcarii, lecz tym razem jedziemy na najwyższy punkt przełęczy znajdujący się na wysokości 2757 (lub jak podają inne źródła 2758 a nawet 2760) mnpm. Samo miejsce nie zachwyca, bo oprócz kilku niezbyt ładnych budynków (jest tam nawet hotel, nawet nie jeden) i dużych parkingów, wzdłuż głównej drogi rozciąga się sznur typowych bud z pamiątkami, niemal jak w polskim Mielnie. Komercja pełną gębą... Fuj. Przejazd przez te tłumy ludzi, motocyklistów i innych aut to jazda bez trzymanki, bo ludzie się pchają pod same koła. Ja rozumiem, rozrzedzone powietrze, mózg niedotleniony, ale choć instynkt samozachowawczy powinien im dać do myślenia, że ulica jest dla pojazdów, a chodnik dla ludzi. Nie mniej jednak można tu uzupełnić swoja kolekcję rejestracyjnych tablic pamiątkowych, a góry dookoła robią zdecydowanie lepsze wrażenie niż pamiątkastreet.
Warto jednak zatrzymać się na parkingu i koło kapliczki podejść do kolejki linowej.
Za ok 30 EUR (w 2024 roku) można dwustopniową gondolą wjechać na wysokość 3174 mnpm.
Tam nawet latem można jeździć na nartach, ponieważ jest śnieg, a w zasadzie można tam jeździć na nartach tylko latem, ponieważ zimą Stelvio jest zamknięte. Z góry można podziwiać wijącą się serpentynami przełęcz, a i widoki ośnieżonych gór są niesamowite.
Zjeżamy kolejką na przełęcz i po szybkim postoju konsumpcyjnym oglądamy najbliższą okolicę.
Jak już wspominałam widoki są obłędne i doceniają je nawet ludzie, którzy są tam codziennie, tak jak jeden z fotografów z Curva Photo Pointa, który z ułańską fantazją korzysta z wszechogarniającego poczucia wolności:
Ale nie czepiajmy się potrzeby obcowania z przyrodą. Czas na dane techniczne. Passo Dello Stevlvio to najwyższa przejezdna przełęcz we włoskich Alpach Wschodnich. Przejezdna tylko latem, bo trasa jest z reguły czynna od końca maja do końca października, ale np. w 2024 roku otwarto ją dopiero 21 czerwca. Wcześniej była nieprzejezdna ze względu na zalegający śnieg. Przez przełęcz przebiega, wybudowana w latach 1820–1825, droga łącząca miejscowość Stelvio (na północnym wschodzie) z Bormio (na południowym zachodzie). Na podjazd od strony północnej prowadzi droga o długości 24,3 kilometra przy średnim nachyleniu 7,4 procent, zawierająca 48 ponumerowanych zakrętów. Jak już wspominałam LINK po włosku zakręt to curva, jesteśmy więc w :
Mamy tu rzadko spotykane na innych alpejskich drogach przewyższenie trasy wynoszące ponad 1800 metrów. Podjazd od strony południowo-wschodniej liczy 21,5 kilometra przy średnim nachyleniu 7,1 procent (różnica wysokości to 1533 metry).
Przełęcz często gości kolarzy podczas wyścigu Giro d’Italia, będąc najwyższym punktem wśród trzech wielkich Tour'ów.
Rozpropagowana przez prowadzących brytyjski serial Top Gear, gdzie swego czasu okrzyknięto ją „najlepszą droga do jazdy samochodem na świecie”, a niedługo potem zdetronizowano na rzecz Trasy Transfogarskiej, czyli drogi krajowej DN7C w Rumunii, liczącej około 150 kilometrów długości.
Jak już wspomniałam, historia najwyżej położonej drogi we Włoszech sięga lat 1820-1825, kiedy to inżynier Carlo Donegani zbudował ją na polecenie cesarza Franciszka. Została ona zaprojektowana głównie dla wozów konnych, ale z czasem stała się ważnym punktem turystycznym. Obecna droga biegnie obok lub zamiast starej brukowanej drogi, której fragmenty można podziwiać w niektórych miejscach.
Ze względu na popularność i opinię "must see" mnóstwo na niej różnego rodzaju aut. Są i wspominanie cabrio z laskami, są i typowe auta zabytkowe.
Nie mniej jednak, co by przed Wami nie jechało (no, chyba, że pasażerka cabrio pozbędzie się bielizny), to jazda w sznurku aut jest średnio fajna. Dlatego na Stelvio jedzcie z samego rana - im wcześniej tym lepiej. My wracając z przełęczy trafiliśmy na korek spowodowany próbą wyminięcia się przed jednym z tuneli ciężarówki i koparki (!!!). Obserwujcie też pogodę. W górach jest ona dość niestabilna, a do podziwiania widoków jednak lepsze jest piękne słońce niż malownicze chmury z deszczem.
Jednym słowem - droga legenda. Wyjątkowa, niesamowita, skrajnie niebezpieczna. Takie określenia znajdziecie w Internecie. Na mnie sama droga nie zrobiła takiego wrażenia (oczywiście mówię o drodze, nie o otaczających ją górach).
Inna sprawa, że jak patrzyłam na nieużywane fragmenty wersji beta, to jednak dostawałam gęsiej skórki, no ale pamiętajcie, że ta wersja była zbudowana dla wozów konnych. Taka kobyłka raczej się nie rozpędzi, bo jeśli by spróbowała, to na zjeździe może ją własny wóz przejechać, co też nie da gwarancji wyhamowania (a raczej da, ale tak bardziej radykalnie). Niewątpliwie współczesne kobyłki mechaniczne mają większe aspiracje ale i większe możliwości. Mimo wszystko, obecnie to stosunkowo (jak na górskie warunki) komfortowa droga, ale na pewno warta zobaczenia nie tyle dla wrażeń z jazdy, ale na pewno dla epickich widoków. Podniecacie się drogą na Stelvio? Cóż ... najwyraźniej nie byliście na Mortirolo.
Interesują Was tematy motoryzacyjne i ekstremalne drogi? TUTAJ znajdziecie więcej postów o tej tematyce.
Jeśli chcecie zlokalizować na mapie opisane w poście lokalizacje oraz wszystkie lokalizacje z bloga, zapraszam do mapy interaktywnej, która otworzy się dla Waszej wygody w nowym oknie. Najedź na wybraną pinezkę i kliknij nazwę lokalizacji, która pokaże Ci się pod mapą aby wyświetlić zdjęcia i link do odpowiedniego posta 😀. Kliknij strzałkę po prawej stronie nazwy lokalizacji, aby wyznaczyć do niej trasę. Powiększaj mapę aby zobaczyć więcej pinezek. Kliknij na napis "Patent na Wypad" (w wersji komórkowej na dole ekranu) aby wejść w legendę, gdzie znajdziesz listę lokalizacji lub będziesz mógł wpisać konkretną lokalizację w lupkę.
Linka do lokalizacji na mapie Google z niniejszego bloga znajdziecie także poniżej - szukajcie pod tekstem słowa "Lokalizacja...."
A jeśli chcecie przeczytać więcej wpisów w moim blogu, z pewnością ułatwi Wam to TA LISTA , zaś zbiór niektórych wcześniejszych map znajdziecie TUTAJ.
A może interesują Was gotowe propozycje tras? Zapraszam TUTAJ.
#patentnawypad #podroz #podroze #blog #travelblog #włochy #italy #visititaly #italytravel #stelvio #passodellostelvio #alpy #oldmobile
























Komentarze
Prześlij komentarz