Pojedynek gigantów- Mercedes vs. Porsche -odsłona 2: Mercedes - Niemcy, Stuttgart- Urlop 2024-cz.23
Na drugi dzień po zwiedzaniu muzeum Porsche, z samego rana, ruszamy do muzeum Mercedesa. Gdy kupowaliśmy bilety, strona internetowa poinformowała nas, aby raczej nie zwiedzać atrakcji w dniach gdy na pobliskim stadionie odbywa się mecz, ze względu na problemy komunikacyjne (zamknięte ulice, pełne parkingi itp.). I co? I oczywiście trafiamy ze zwiedzaniem na dzień, kiedy odbywa się mecz, o czym się przekonujemy gdy nie możemy podjechać pod muzeum z powodu pozamykanych ulic (jakoś planując tylko jedną noc w Stuttgarcie nie przyszło nam do głowy, że skoro nie jest to atrakcja zależna od pogody to coś innego niż np. brak biletów może nam przeszkodzić w jej zwiedzaniu). Gdy po odejściu na drugi krąg udaje nam się podjechać pod parking, który jest duży, wielopoziomowy i usytuowany przy samym muzeum i na którym jest mnóstwo wolnych miejsc (no ale na zwiedzanie muzeum ruszyliśmy z samego rana), okazuje się, że tradycyjnie parking nie przewiduje wjazdu aut z boxem dachowym o czym nas radośnie informuje wisząca na bodajże 1,90 cm poprzeczka. No kurczę standard :/ Przecież atrakcja typu nie jest dla turystów, a nawet jeśli jest, to przecież turyści nie jeżdżą z boxami dachowymi. Krążmy więc dalej, co przy pozamykanych ulicach zdecydowanie nie jest łatwe. W końcu udaje się nam namierzyć parking, który nie ma wysokościowych obostrzeń. Nie ma, bo jest to parking pracowniczy o czym dowiadujemy się już po opuszczeniu auta (tabliczka o tej radosnej informacji jest tylko przy wyjściu - jakoś nikomu nie przyszło do głowy aby ją umieścić przy wjeździe na parking.) Zniechęceni możliwością upiększenia nam koła blokadą, wracamy do samochodu i szukamy dalej. W końcu udaje nam się zostawić auto na placyku pod mostem. Oczywiście pod koniec parkingu jest znowu informacja, że to parking pracowniczy, ale że parking nie ma ogrodzenia i można z niego wyjść w dowolny sposób - niekoniecznie w pobliżu rzeczonej tabliczki, udajemy, że o żadnej tabliczce nie wiemy i udajemy się w kierunku muzeum. Cóż... to nie nasza wina, że jesteśmy typowymi Polakami, którzy w genach mają omijanie różnych ograniczeń. Nie nasza też wina, że parking organizowali Niemcy z typowo niemieckim podejściem typu "ordnung muss sein". Nasz polski "ordnung" nie "muss sein" i tyle.
Podchodzimy pod budynek, który tak jak w przypadku Porsche muzeum również ma ciekawą architekturę, choć może nie tak spektakularną, ale mimo tego przepiękną.
Bilety koniecznie kupcie przez Internet. Co prawda z samego rana kolejka do kas nie jest długa, ale gdy po kilku godzinach wychodziliśmy na zewnątrz, ciągnęła się już daleko poza budynek. Po przejściu przez bramki opadają nam szczęki, bo na górę muzeum wjeżdżamy windami, które mi się kojarzą z książkami Lema. Zresztą zobaczcie sami.
Do tego każda z wind ma zamontowany projektor, który podczas wjazdu rzuca obrazy na przeciwległą ścianę.
Pierwsze co widzimy po wyjściu z windy do biały koń.
No, ale przecież wszystko zaczęło się od konia jako środka transportu, a i sami zawsze chwalimy się ile nasz pojazd ma KONI mechanicznych prawda? Oczywiście kierowcy BMW o tym nie mówią, tylko to prezentują - zwłaszcza poprzez wyprzedzanie na trzeciego. Ale wróćmy do muzeum. Jak już wspomniałam, wjeżdżamy na górę windą, bo podczas zwiedzania schodzimy serpentynami na dół,
zwiedzając kolejne 8 pięter. gdzie auta są prezentowane chronologicznie. Zwiedzanie zaczynamy od najstarszego zaprojektowanego silnika, który był montowany w pojazdach jeżdżących, latających i pływających.
Co ciekawe, przedstawionej z punktu widzenia Mercedesa historii motoryzacji towarzyszą zdjęcia i opisy analogicznych czasowo wydarzeń z historii ludzkości. Moim zdaniem to świetny pomysł, bo jakoś łatwiej umiejscowić dany model auta na ludzkiej "osi czasu" poprzez połączenie go z na przykład lądowaniem człowieka na księżycu prawda?
Oprócz głównego ciągu komunikacyjnego poprzez 8 pięter historii Mercedesa, na każdym z nich znajdują się boczne odnogi do sal tematycznych. Wszystko jest fantastycznie doprecyzowane z niemiecką dokładnością i hołdowaniem wspomnianej maksymie "ordnung muss sein". No prawie wszystko. Ja potykam się (i niemal zaliczam glebę) na klinowatym stopniu, którego poprzez jego kształt nie zauważyłam. No ale trzeba było patrzeć pod nogi a nie na samochody.
Oczywiście nie może także zabraknąć replik dokumentów patentowych na wynalazki uzyskane przez twórców marki. Dla mnie osobiście to uczta dla oczu i ducha.
Czy wiecie, że w 2011 niemiecki patent DRP 37435 „Pojazd napędzany silnikiem gazowym” złożony przez Carla Benza w 1886 roku został wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO Pamięć Świata? WOW! W muzeum Mercedesa możecie zobaczyć ten dokument patentowy, a nawet kupić jego replikę! Osobiście nie jestem zwolenniczką kupowania pamiątek, które potem zalegają w szafach, ale takie coś po prostu musiałam mieć! Teraz wisi on dumnie u mnie w biurze 😁
A czy wiecie, że 5 sierpnia 1888 roku, żona Benza Bertha, w tajemnicy przed mężem, udała się wraz z nastoletnimi synami, w podróż z Mannheim do Pforzheim samochodem skonstruowanym przez męża? Podczas podróży osobiście dokonywała koniecznych napraw, jak przetkanie rurki doprowadzającej paliwo do gaźnika za pomocą szpilki do włosów! Tym samym zapisała się w historii jako pierwsza osoba, której udało się samodzielnie pokonać samochodem ponad stukilometrowy dystans (105 km).
Takie anegdotki możecie poznać w tym niezwykłym muzeum! No i te samochody!!!!! Wiem, że się powtarzam, ale mi się zawsze najbardziej podobają te najstarsze i najnowocześniejsze.
No ale popatrzcie na to! Czyż one nie są piękne?! A jak obsługa dba o to, aby na tych cudeńkach nie osiadł ani pyłek kurzu!
Muzeum oprócz tego, że jest piękne i interesujące, jest jeszcze żywe! Entuzjazm moich dzieci wzbudziła śmieciarka.
Taka prawdziwa śmieciarkowa śmieciarka, za kierownicą której można usiąśc i poczuć się...jak kierowca śmieciarki oczywiście. Nie pytajcie mnie dlaczego to taka atrakcja, ja najwyraźniej nie czuję tego bluesa ;) Oczywiście tego samego nie mogę powiedzieć o moich dużych dzieciach, które karnie ustawiają się w kolejce do wejścia do kabiny kierowcy (czujecie to? KOLEJCE DO KABINY ŚMIECIARKI!!!!!). No może z tą kolejką to przesada, bo komitet kolejkowy nie jest potrzebny ponieważ tworzą ją jednak tylko moje dzieci sztuk dwa i dochodzący mój mąż ("przepraszam, pan tu nie stał"). Nie mniej jednak kolejka się nie posuwa, bo kabina śmieciarki jest okupowana. Okupowana oczywiście przez Niemców (mają oni dość rozwiniętą praktykę w dziedzinie okupacji). W każdym razie okupantami jest mama z dwójką dzieci. Syn, na oko może 5 letni usiłuje rozebrać zestaw śmieciarkowych guzików i przycisków, mama świata nie widzi poza komórką, a córka, lat koło 12tu siedzi znudzona i wpatrzona w nicość. Pomimo mentalnego zawieszenia to jednak córka po dłuuugim czasie zauważa moje dzieci stojące w kolejce i pokazuje je mamie. Jednak mamie najwyraźniej odpowiadają destrukcyjne zapędy syna w połączeniu z marazmem córki i fascynującym wirtualnym światem komórkowym, bo jej reakcja ogranicza się do rzucenia okiem na moje dzieci (jednym okiem, drugie cały czas jest utkwione w komórce, zatem te rzucane w te pędy do niego dołącza, aby broń Boże nie przegapić kolejnego newsa z cyklu "wielki świat kuchenny blat"). A moje dzieci jak stały tak stoją. Po jakiś 10 minutach (i tak długo jak na mój gust wytrzymały), syn zniechęcony chce odejść (ze złamanym sercem, bo przecież ŚMIECIARKA!!!!), ale córka jest twarda i zdesperowana. Wchodzi do kabiny, po czym z wdziękiem i bezpretensjonalnością rzuca w kierunku komórkowej mamuśki: "Have you finished yet?". Moja córeczka! 😍😂 Na takie dictum mamuśka orientuje się, że trochę przegięła i zarządza odwrót, a moje dzieci i mąż z radością lądują w śmieciarce (tzn. w kabinie, żeby nie było). No i kto wygrał wojnę? 😎
Śmieciarka to nie jedyne auto, do którego można wejść. Jest jeszcze autobus (tym razem bez kolejki) i nawet sama obsługa muzeum zachęca moje dzieci do jego zwiedzenia!
Są tam też takie perełki jak to coś, co jest hmmmm...futurystyczną lawetą?
Albo autobus pocztowy, ze skrzynkami na listy, budkami telefonicznymi i stanowiskami obsługi interesantów!
Autobus żywcem przeniesiony z krainy Bollywood, a może festiwalu brazylijskiej samby?...
klimatyczny autobus piętrowy...
piękne samochody...
jeszcze więcej pięknych samochodów...
papamobile, za którym wstydliwie kryje się auto w jakim zginęła lady Di...
auto, przy którym uginają mi się kolana...
zresztą nie tylko mi. Z przypadkowym japończykiem/chińczykiem (sorrry, nie odróżniam), wymieniamy opinie, a głównie achy i ochy, podczas wzajemnego robienia sobie zdjęć przy tym cudeńku. Mój mąż gdzieś zaginął a ja po prostu MUSIAŁAM mieć zdjęcie z autem z moich snów, więc wykorzystałam napotkanego i nie mniej zachwyconego tym cudem motoryzacji turystę.
Na koniec przechodzimy przez salę samochodów wyścigowych
połączoną z chyba największą atrakcją muzeum (choć mam wątpliwości, czy jednak przebija ona śmieciarkę), a mianowicie salę zabaw multimedialnych. Można tutaj potestować swój refleks, albo zabawić się w mechanika samochodowego na czas.
A tak swoją drogą, to uważam, że wycieczki do tej części muzeum powinny być obowiązkowe dla pracowników polskich punktów zmiany opon. Sami wiecie ile trwa przekładka opon na zimowe/letnie!
Kończąc zwiedzanie zdajemy audioprzewodniki, za to smyczki możemy sobie zostawić.
Wyczerpani tankujemy kawusię w muzealnym barze przy okazji podziwiając auta koncepcyjne (kolejne achy i ochy w moim wykonaniu).
Szybki look w muzealny obowiązkowy sklepik i już chcemy wychodzić, ale zaraz zaraz, z muzeum można wejść od razu do salonu sprzedaży. Takiego raptem... 3 piętrowego 😲 Na szczęście jestem zbyt zmęczona aby podjąć decyzję, które auto kupię tym razem 😎, dlatego nie spędzamy tam zbyt wiele czasu (no i lepiej szybko wyciągnąć stamtąd mojego męża).
W muzeum spędziliśmy ponad 4 godziny i mam wrażenie, że obejrzeliśmy wszystko bardzo pobieżnie. Bez dwóch zdań muzeum Mercedesa na głowę bije muzeum Porsche. To dlatego jeśli chcecie zwiedzić oba te muzea, zacznijcie od Porsche. Po prostu jeśli zrobicie na odwrót, będziecie bardzo zawiedzeni muzeum Porsche po cudach muzeum Mercedesa!
Interesują Was tematy motoryzacyjne i ekstremalne drogi? TUTAJ znajdziecie więcej postów o tej tematyce.
Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądała nasza trasa na mapie, albo po prostu zlokalizować na mapie opisane w poście lokalizacje zapraszam do mapy. Linka do lokalizacji na mapie Google znajdziecie także poniżej - szukajcie pod tekstem słowa "Lokalizacja...."
A jeśli chcecie przeczytać więcej wpisów w moim blogu, z pewnością ułatwi Wam to TA LISTA , zaś zbiór wszystkich map znajdziecie TUTAJ.
Możecie także przejść do mapy interaktywnej, która otworzy się dla Waszej wygody w nowym oknie. Najedź na wybraną pinezkę i kliknij nazwę lokalizacji, która pokaże Ci się pod mapą aby wyświetlić zdjęcia i link do odpowiedniego posta 😀. Kliknij strzałkę po prawej stronie nazwy lokalizacji, aby wyznaczyć do niej trasę. Powiększaj mapę aby zobaczyć więcej pinezek. Kliknij na napis "Patent na Wypad" (w wersji komórkowej na dole ekranu) aby wejść w legendę, gdzie znajdziesz listę lokalizacji lub będziesz mógł wpisać konkretną lokalizację w lupkę.
A może interesują Was gotowe propozycje tras? Zapraszam TUTAJ.
#patentnawypad #podroz #podroze #blog #travelblog #niemcy #germany #visitgermany #germanytravel #stuttgart #mercedes #muzeummercedesa #mercedesmuseum #mercedesbenzmuseum













































Komentarze
Prześlij komentarz